A propos podanych przeze mnie w poprzednim odcinku wartości ugięcia – nie są to wartości bezwzględne. To po raz. Po dwa przyjmuje się, że w stronę tego 0,2mm ustawiamy w momencie gdy używamy cieńszych strun, które produkują mniejszy naciąg i/lub mamy ustawioną niską akcję. Dzieje się tak dlatego, że wychylenia struny są wtedy w mniejszym stopniu ograniczane przez jej własną masę, ergo struna wychyla się bardziej i ma większą szansę na „zadzwonienie” o próg. (BTW. obniżenie akcji struny również obniża jej naciąg, ale dlaczego tak się dzieje – to spróbuję wyjaśnić kiedyś, w jakimś bardziej teoretycznym artykule.) Po trzy, zależy na ile pozwoli nam fretwork w naszej gitarze. Ale z akustykami da się zaobserwować dość zabawną sytuację – chińska gitara akustyczna za 1k PLN niemal na pewno będzie miała lepiej opracowane progi niż chiński elektryk z tej samej półki cenowej. A czeskie Dowiny za tysia miewają już fretwork bliski ideału. Dzięki temu w większości sensownych akustyków możemy sobie zlikwidować relief całkowicie („wyprostować” gryf na maksa) choć tu należy się liczyć z tym, że jak wiosło zmieni warunki bytowania, to gryf może się wygiąć w zupełnie odwrotną stronę. Dlatego ja zostawiam jednak te 0,1mm dla bezpieczeństwa.
Miałem ambitny plan, żeby dzisiejszy odcinek tego poradnika był o regulowaniu gryfu oraz akcji na mostku, ale jako że obiecałem opisać wszystko w szczegółach i słowa zamierzam dotrzymać, to zaczęła mi się z tego robić „Moda na Sukces”. Nie chcę Was zanudzać nadmiarem informacji, a poza tym wiedzę warto przyswajać stopniowo, żeby zdążyła się poukładać, dlatego dziś skupimy się na regulacji gryfu i jej konsekwencjach, a do końca bieżącego roku postaram się wrzucić materiał o obniżaniu siodełka w moście.
Oczywiście, jeżeli skwasicie sobie gitarę po przeczytaniu któregoś z moich poradników, to będzie to tylko Wasza wina.
Mając przygotowany warsztat, możemy wreszcie zabrać się do pracy. Setup zaczynam zawsze od oceny stanu gitary i jak najdokładniejszych pomiarów akcji strun nad pierwszym i dwunastym progiem oraz ugięcia gryfu. Zanim przystąpię do mierzenia, sprawdzam wzrokowo czy z drewnem jest wszystko w porządku. Płyta wierzchnia powinna być lekko wybrzuszona w okolicach mostu – dotyczy to zwłaszcza gitar z litym topem. Sklejkowe topy są sztywniejsze więc i wybrzuszenie jest o wiele mniejsze, o ile w ogóle zauważalne. Żeby sprawdzić czy wybrzuszenie jest obecne, należy zaraz za mostkiem położyć coś płaskiego. Linijkę na ten przykład. Jej końce powinny być tuż nad topem , a nie na nim. Generalnie, słowo „wybrzuszenie” jest tu nieco na wyrost – powinno to być mniej-więcej tak samo zauważalne jak radius podstrunnicy. Oczywiście sprawdzamy to wszystko przy nastrojonej gitarze – coś tą płytę wierzchnią musi ciągnąć, żeby się wygięła.
Wypukłość topu świadczy o stanie nawilżenia drewna. Przesuszona gitara będzie miała zapadniętą płytę, co z kolei powoduje obniżenie mostka wraz z akcją strun. Efekt będzie taki, że wyregulujemy, wiosło podłapie później wilgoci, płyta się wybrzuszy i cała misterna robota na nic.
Jeżeli już ustaliliśmy, że z wiosłem jest wszystko w porządku, to łapiemy narzędzia pomiarowe oraz kartkę i ołówek. Wszystkich pomiarów dokonuję na siedząco, z gitarą w pozycji do gry. Podstawową rzeczą do zmierzenia jest ugięcie gryfu – od niego zaczynamy jakąkolwiek regulację, ponieważ jego wartość wpływa bezpośrednio na akcję strun i może się okazać, że całą regulację zakończymy na podregulowaniu gryfu.
Nota bene: to, że ugięcie („relief”) gryfu ma bezpośredni wpływ na akcję instrumentu, nie oznacza, że jego zmiana jest dobrym sposobem na regulowanie tego parametru. Ugięcie gryfu ma nam tylko definiować tzw. „akcję międzyprogową”, czyli różnicę wysokości pomiędzy koronami poszczególnych progów. Postaram się kiedyś to pojęcie wytłumaczyć bardziej szczegółowo.
Relief mierzymy standardowo: kapodaster na pierwszym progu, najcieńszą strunę przyciskamy na progu ostatnim i szczelinomierzem badamy odległość pomiędzy najcieńszą struną a koroną siódmego progu. Otrzymaną wartość na wszelki wypadek zapisujemy. Istnieje też szkoła pomiaru, w której najcieńszą strunę przytrzymujemy na progu, który „łączy” gryf z pudłem, ale jeżeli nie mamy ultra-precyzyjnych narzędzi pomiarowych, to wątpię żebyśmy byli w stanie zaobserwować jakąś różnicę pomiędzy tymi metodami.
W tym momencie powinniśmy też sobie zmierzyć akcję najgrubszej i najcieńszej struny nad 12-stym progiem. Jeżeli gitara jest nowa, to istnieje szansa, że będziemy mieli akcję rzędu 3,5mm-3mm dla struny basowej i ok. 2,5mm-2mm dla struny wiolinowej – przynajmniej mnie taki standard udało się zaobserwować ostatnimi czasy. Jak już pisałem w poprzednim odcinku, nie jest to nic zdrożnego, ot takie zdrowe maksimum dla ludzi bez zaawansowanego artretyzmu.
Jeżeli podczas pomiarów ugięcia gryfu okazało się, że mamy ugięcie większe niż te magiczne 0,2mm, to teraz należy nad tym popracować. Przede wszystkim stroimy gitarę do żądanego stroju, po czym lokalizujemy nakrętkę pręta. Właściciele Taylorów mogą dalej nie czytać, tylko iść i odkręcić klapkę na główce. Posiadacze mniej wypaśnych instrumentów będą mieli do niej najczęściej dostęp przez otwór rezonansowy więc należy pamiętać, że musimy kręcić „odwrotnie” niż w elektryku, gdzie dostęp do nakrętki jest najczęściej od strony główki. Czyli: jeżeli trzymamy gitarę na kolanie (a powinniśmy ją tak trzymać do regulacji), to odpychając trzonek klucza „w dół” napinamy pręt, a podciągając go „do góry” – luzujemy. Niby oczywiste, ale często się o tym zapomina.
Regulacji pręta należy dokonywać stopniowo. Ale nie dlatego, że – jak głoszą mity – „drewno musi zareagować” (Na co? Na sytuację polityczną na Kremlu?), ale raczej dlatego, że chcemy osiągnąć jak najdokładniejszy wynik. Dlatego ja obracam sobie nakrętkę gdzieś tak o ćwierć obrotu, dostrajam gitarę, mierzę ugięcie i – jeżeli nadal jestem niezadowolony (A ja nigdy nie jestem zadowolony…) – podkręcam sobie o kolejne ćwierć obrotu, aż do skutku. Oczywiście może się okazać, że musimy poluzować dwie środkowe struny, żeby w ogóle można było wpasować imbusa w nakrętkę. Wtedy tym bardziej dostrajamy instrument po każdym obrocie.
Tak czy inaczej, jeżeli w czasie gdy ja smęciłem o głupotach doszliście do pożądanego reliefu, to możecie sobie teraz ponownie zmierzyć akcję nad pierwszym i dwunastym progiem i porównać z tym co zapisaliście wcześniej. Przy okazji – akcję strun można sobie zmierzyć linijką, choć ja akurat preferuję szczelinomierze. Jeżeli nie mamy szczelinomierzy, możemy się posłużyć przedmiotami o znanej grubości – kostkami gitarowymi, monetami itp. Różnica w komforcie gry powinna być już odczuwalna, no chyba, że gryf był już ustawiony super idealnie i nie musieliście go ruszać. W takim wypadku czekajcie na kolejny odcinek moich przeciągniętych wynurzeń – obiecuję Wam, że będą w nim krew, pot, łzy i jęki dziewic, czyli to co drwale-barbarzyńcy lubią najbardziej.