Pedalboardów Ci na rynku od groma. Co tu wybrać? Wybierałem pedalboard długo, podglądałem na koncertach, patrzyłem kto co jak układa i tak dalej. Niby prosta rzecz, wziąć kostki, ułożyć w kolejności, podpiąć i gra. Ale zawsze coś jednak nie gra. A to kabel padnie, a to kostka przestanie działać, a to coś tnie sygnał i tak w kółko. Dzisiejszy wieczór chciałem poświęcić na opisanie ficzerów pedalboardowych, na które warto zwrócić uwagę przy zaopatrywaniu się w takie cudeńko.
Kolejnym ważnym elementem są zamknięcia. Najbezpieczniejsze i najbardziej trwałe są zamki motylkowe:
Dobry bajerem, szczególnie przy noszeniu na schodach i w wąskich miejscach są narożniki kulowe. Po prostu niezniszczalne i żadna ściana nam nie straszna.
Klasycznie – pod boardem gumowe nóżki. Żeby się nie ślizgało w trudnych warunkach i nie rysowało paneli w naszym pokoju czy też sali prób.
Diabeł tkwi w szczegółach. Jak zamocować efekty? Zazwyczaj używa się do tego rzepu (velcro – jak kto lubi). Standardowo producenci wrzucają na podłogę kocyk (miękka część rzepu) co jest zajebistym błędem. Kocyk się mechaci, niszczy, kurzy i po jakimś czasie traci przyczepność. „Haczyki” również zachodzą kurzem (co widać), ale nie tracą swoich właściwości i dużo łatwiej przystosować je do stanu używalności.
Problem powiązany z przyczepnością, czyli wałkowany miliony razy temat przymocowania efektów do podłogi. Najprostszy sposób, nieinwazyjny (jak butapren, kropelka i taśma dwustronna) i zawodowy. Dopasowujemy rzep do naszego efektu, odkręcamy śrubki trzymającą dolną klapkę, przykładamy do klapki, robimy otworki małym śrubokrętem i przykręcamy rzep do efektu. Testowane na wszystkich rodzajach stomp-boxów, PODach, kaczkach i Whammy. Nic się nigdy nie odczepiło. Można też zamiast wielkiego kawałka rzepa użyć pojedynczych pasków. Również wystarczy.
Zanim kupicie/zamówicie swój pedalboard, zastanówcie się dobrze ile miejsca potrzebujecie. Czy na trzy kostki potrzeba boarda szerokości 800 mm, czy z kolei nie będzie za ciasno po kolejnym już dołożeniu efektów. Nie zapomnijcie że oprócz efektów potrzebne będzie miejsce na kable (o czym niżej), zasilacze i teoretycznie(bo nie każdy takową chce mieć w swoim boardzie) listwę zasilającą.
Jeżeli jednak szukamy nietypowych rozwiązań, polecam kable bez lutowania, mają bardzo cienkie przewody, łatwo się je układa i długość dopasowujemy dokładnie do naszego ustawienia efektów. Na zdjęciu poniżej przykład kabelka firmy George L’s, podobne kabelki robi też Lava Cable.
Jeżeli ktoś nie chce iść na łatwiznę i pragnie dopasować długości kabelków idealnie, może użyć sensownego kabla (poniżej Sommer Spirit XXL) i w miarę sensownych wtyków. Nie muszą to być niezniszczalne Neutriki za 15 zł sztuka, bo przecież nie rzucamy nimi, tylko łączymy i amen. Reany, czyli chińskie Neutriki sprawdzają się w tej roli doskonale. Niestety są one trochę większe od na przykład George L’s, ale zdecydowanie tańsze.
Ale się nagadałem, aż mi w paszczo-szczęce zaschło. Mam nadzieję, że artykuł się przyda. A najśmieszniejsze jest to, że właśnie pozbywam się tego boarda, bo przechodzimy całkowicie na sprzęt rackowy bez użycia podłóg. I tyle.