Pomysł na ten artykuł podrzucił mi Mateusz ze sklepu dbenter,pl. Ile kredytków musimy wyłożyć, żeby czcić szatana i brzmieć niedobrem na całego? Czy wystarczy 200 zł na podstawowy drajw, czy może trzeba wywalić 600, bądź więcej by zaczęło to grać? No cóż…
Nie jestem zwolennikiem przesterów w kostkach typu distortion. Uważam, że jeżeli chcemy grać ciężko, nasz wzmacniacz powinien brzmieć tak jak chcemy, ewentualnie jakiś dodatek w postaci equalizera, czy boostera do uwypuklenia pasm. Ale distortionów Ci u nas pełno, wybór cenowy ogromny, co z tym zrobić? Ciężka sprawa. Do pełnej gamy elementów, które wpływają na brzmienie, dochodzi nam jeszcze dodatkowy, w postaci przesteru, który diametralnie wpłynie na nasz zestaw. Bez testów i sprawdzania jak to gra – nie ma możliwości dobrania odpowiedniego urządzenia. Można celować w pewniaki, ale i one nie zawsze dadzą nam to czego szukamy.
PlimSoul
Według producenta efekt do wszystkiego. Od lekkiego crunchowego grania, po cięższy angielski przester. Ciekawy ficzer to dioda, która wraz ze wzrostem przesterowania, bądź przy mocniejszym uderzeniu kostką świeci się mocniej.
Gdy zacząłem przyglądać się tej kostce, mocno się zdziwiłem. Nie ma potencjometru gain. Dlaczego? W instrukcji producent podaje, że parametr ten na stałe ustawione jest na… 11/10. Czy to zdrowe? Chyba nie. Wiele kostek ma ukryty na płytce drukowanej dodatkowy minipot, którym można regulować jakiś parametr, czy nie byłoby lepiej, gdyby i tutaj został taki zainstalowany? Przekonajcie się.
Gościłem już jego delikatniejszego brata, mianowicie Fat Rocka, który przypadł mi do gustu i posiadał tysiące opcji i możliwości. Pełen nadziei dorwałem się więc do tego szatańskiego urządzonka.
Dźwięk, który usłyszycie na próbce nie oddaje w 100 procentach tego jak kto brzmiało, wina to niestety moja, cały czas nie uzbroiłem się w porządny mikrofon, ale obiecuję się poprawić. Operatorem gitary był Paweł z Down to the Grave, który się zestresował aparatem i zdarzyło mu się kilka razy pomylić – wybaczcie mu.