Od czasu do czasu zajmuję się regulowaniem i konserwowaniem różnorakich gitar. Dzięki temu nierzadko mam okazję obcować ze starymi instrumentami, których jakość bije na głowę obecnie produkowane instrumenty.
Trafił do mnie ostatnio stary, polski Mayones. Właściciel chciał przywrócić go do życia, bo oczywiście instrument zalegał wiele lat w niewiadomym miejscu. Doskonale ukazywał to stan gitary – brudna, porysowana, podstrunnica zarośnięta, progi zaśniedziałe, do tego niekompletny most i wyrobione śruby.
Na przykładzie tegoż Mayonesa postaram się opisać krótko i zwięźle proces takiej szybkiej renowacji gitary. Zaczynamy!
Po otwarciu kejsa wyglądało to mniej więcej tak:
Mamy wszędzie rdzę i brud oraz kilka zużytych progów. Nie wiemy też, czy wszystko jest w 100% sprawne. Ponadto właściciel powiedział, że wstępnie wyczyścił podstrunnicę. A czym? Dobrym środkiem do czyszczenia podłóg…
Uwagę zwraca osprzęt zastosowany w gitarze – mamy tutaj most i klucze Schallera:
Zaczynamy od przygotowania sobie niezbędnych narzędzi – potrzebne będą:
– wełna stalowa,
– taśma malarska,
– pasta lekkościerna do usuwania rys i polerowania,
– śrubokręty, klucze, imbusy,
– jakieś kombinerki/obcinaczki,
– ścierki,
– olejek cytrynowy,
– nowe struny.
Przeważnie zaczynam takie operacje od dokładnego zamaskowania podstrunnicy. W tym wypadku jednak tego nie zrobiłem. To dlatego, że podstrunnica była bardzo brudna i w dodatku potraktowana niewłaściwym środkiem. Dlatego wełna stalowa w dłoń i jedziemy!
Kolejny krok to dokładne wypolerowanie wszystkich progów. W tym celu nakładamy niewielką ilość pasty lekkościernej na każdy z nich i polerujemy czystą ściereczką. Efekt jest widoczny od razu:
Skoro progi już się pięknie świecą, to czas na podstrunnicę. Mamy tutaj do czynienia z dość konkretnie wysuszonym palisandrem, więc będzie on chlał olejek jak głupi. Nakładamy i wycieramy nadmiar. Ewentualnie operację można powtórzyć w razie potrzeby:
Nie pozostaje nam już nic innego, jak tylko założyć struny i wyregulować most:
W trakcie regulowania instrumentu wyszło na jaw kilka wad, których niestety nie dało się naprawić. Mianowicie kilka progów jest już dość mocno zużytych, więc nie można całkowicie zlikwidować brzęczenia niezależnie od ustawionej akcji strun – konieczny byłby szlif progów lub ich wymiana. Ponadto śruby regulujące wysokość mostka są bardzo mocno wyrobione i trzeba było nieźle napracować się odpowiednim śrubokrętem, żeby cokolwiek tutaj zdziałać.
Jakby nie było gitarę udało się doprowadzić do ładu i trzeba przyznać, że brzmi ona bardzo fajnie. Ciężko powiedzieć, co to za pickupy i drewno, ale całość wygląda bardzo solidnie. Dobra, polska gitara z markowym osprzętem – czego chcieć więcej? Nie mam pojęcia ile kosztowała pierwotnie, ale jestem pewien, że dzisiaj próżno byłoby szukać czegoś równie dobrego wśród nówek.
Na zakończenie nadworne fotki gitary po całej restauracji:
Jeden komentarz
Piknie! Uboższą wersję miałem przyjemność robić ze dwa lata temu.