Pierwsza gitara elektryczna. Stając przed wyborem tegoż instrumentu młody adept zazwyczaj dostaje małpiego rozumu. Tysiące tematów na forach, miliony obejrzanych próbek, zdjęć, tysiące odwiedzonych sklepów muzycznych i ciągle pustka w głowie. Gdy w końcu udaje się wybrać tą jedną jedyną i tak przychodzi czas na zmianę i pojawia się druga, trzecia, piąta. Rzadko kiedy wybór pierwszej gitary jest w stu procentach trafny, bo wraz z doświadczeniem przychodzą różne upodobania i pomysły jak ma wyglądać „nasza” gitara.

Wybór kolejnych instrumentów wydaje się już prostszy, wiemy czego chcemy, jak chcemy i ile chcemy. Czy jednak zwracamy uwagę na wszystko?
A. Korpus
Wybór kształtu korpusu zazwyczaj finalizuje się bardzo szybko. Mamy swoje ulubione kształty i tyle. Jednym pasuje LP, jednym SG innym Superstrat. W utartych schematach każda z tych gitar powinna mieć jakieś tam brzmienie, pomijam to i nie będę się nad tym rozwodził, bo zostanę posądzony o herezję. Ale.
1. Waga – duży korpus, ciężkie drewno – duża waga. Jeżeli gramy dużo prób i sporo koncertujemy, może warto poszukać instrumentów o odchudzonym korpusie? Wskazane wycięcia, podcięcia, profile, komory, które zmniejszają ciężar gitary.

2. Archtop/flat/ścięcie – moje osobiste nemesis. Wybór topu korpusu ma dla mnie fundamentalne znaczenie o czym wspominam przy każdej recenzji gitary. Ma zdecydowany wpływ na wygodę i ułożenie prawej reki.

3. Dostęp – solówkowicze i wymiatacze muszą zwrócić uwagę na dostęp do najwyższych pozycji oraz „kopyta” łączącego gryf z korpusem. Według mnie najprzyjemniejsze łączenia mają gitary typu NTB, jeśli chodzi o podcięcia, różnie to bywa.

4. Elektronika – niektóre gitary mają dość nieszczęsne ułożenie potencjometrów, czy też przełącznika, przez co możemy zaczepiać o nie ręką podczas grania albo mieć problemy ze zmianą przetwornika.

5. Most – co człowiek to inna opcja. TOM, TOM ze strunociągiem, TOM we frezie, niski profil, tremolo, Bigsby, FR, Evertune, Wrap around… Setki opcji i możliwości. Każdy musi dobrać most pod siebie. Osobiście nie toleruję wszelakich mostów ruchomych w związku z ich problematycznością podczas wszelakich zmian i regulacji. Ostatnio zwątpiłem też w TOMy i z kolei w ich ułomność regulacji. Przy niskich profilach możemy natrafić na wystające śrubki od regulacji wysokości struny. Bywa upierdliwe.

B. Gryf

1. Szerokość – w większości specyfikacji podana jest szerokość gryfu na pierwszym i dwunastym progu. O ile w przypadku szóstek da się przeżyć większość typów gitar, w przypadku siódemek już nie jest tak różowo. Różnica nawet 2mm na całej szerokości gryfu poprawia wg mnie komfort gry, stąd zawsze się zastanawiam, po co te siódemki są tak szerokie? Spójrzcie sami:

Czy ucięcie po 1 mm, a nawet 0,5 mm z każdej strony zmieniłoby coś w kwestii gry, jakości etc? Myślę że raczej nie. A komfort wzrósłby o kilka punktów.
2. Grubość – tutaj rozbieżności potrafią być kosmiczne. Osobiście preferuję jak najcieńsze gryfy. Nierozerwalny związek z grubością ma jednak profil gryfu, który ostatecznie definiuje w naszej opinii czy będzie nam wygodnie.
3. Profil gryfu – C, D, U, thin U matko i córko, ja tego nie ogarniam. Od niedawna sporo firm proponuje też zmienny profil, zwężany, rozszerzany etc. Dopóki nie wezmę gitary do ręki, nie jestem w stanie po opisie ocenić czy gryf mi pasuje. Nie pozostaje nic innego jak: testy, testy, testy…
4. Radius podstrunnicy – czyli odcinek okręgu jakim jest nasza podstrunnica:
Oczywiście jest to spore powiększenie. Stratocastery zazwyczaj mają małe radiusy i zaokrąglone podstrunnice. LP trochę większe. Najczęściej stosowane dzisiaj promienie to 12-16 cali. W Jacksonach i od niedawna w Schecterach odnajdziemy zmienny radius, zwiększający się w stronę mostka, dzięki czemu jest bardziej płaski na wyższych pozycjach. Ponoć płaski promień jest wygodniejszy przy wymiataniu.
5. Progi – ich wysokość i szerokość ma wpływ na nasz komfort gry, ale zazwyczaj zauważamy to dopiero jak przesiadamy się na inną gitarę z całkiem innymi drutami wbitymi w podstrunnicę. Rozważania o progach znajdziecie w artykułach specjalnie im poświęconych – część I i część II.

6. Podstrunnica – jestem fanem hebanowych podstrunnic, zdecydowanie wygodniej mi się na nich gra ze względu na poślizg. Takie wynaturzenie. Oprócz tego mamy do wyboru podstrunnice palisandrowe, klonowe, czy też bardziej egzotyczne – pao ferro i wiele innych.

C. Wykończenie
To czy lubimy festyn, czy czarne zło czy naturalne kolorki – gust. Ale na co warto zwrócić uwagę przy wykończeniu? Zdecydowanie na lakier. Na przykład nitro używane w Gibsonach niszczy się i pęka same z siebie. Znam przypadki, gdzie cały statyw był obłożony szmatkami, żeby przypadkiem Gibsonik nie dotknął gumy ochronnej. Jak dla mnie paranoja. Kolejnym utrapieniem jest matowy lakier na górze korpusu, który z czasem się wytrze i zostawi święcące plamy. To samo z matowym gryfem. Da się go jednak przywrócić do pierwotnego stanu za pomocą papierów ściernych (wodnych) o dużej gradacji. Z korpusem ciężej.
Moje ulubione połączenie to lakierowany na „gloss” korpus + matowy gryf. Body się nie niszczy, a spocona ręka nie blokuje na gryfie.
D. Osprzęt
Z osprzętem jest w sumie najmniejszy problem, bo zawsze można wymienić go na lepszy. Zwróćcie jednak uwagę jak dużo trzeba doinwestować do gitary, żeby była wystarczająca do grania w domu, koncertowania, czy próbowania.
V. Drewno
Wpływ drewna na brzmienie jakiś jest, tylko nikt do końca nie wie (albo myśli że wie), jaki jest naprawdę, szczególnie w połączeniu z danym przetwornikiem czy wzmacniaczem. W związku z tym ja kieruję się tylko jedną zasadą – gra albo nie gra.
VI. Konstrukcja
Jeszcze do niedawna byłem zdecydowanie przekonany, że tylko NTB i set-in są dla mnie wyznacznikiem największej wygody i najlepszego „brzmienia”. Odkąd kupiłem Setiusa zmieniłem zdanie i uważam, że każda z tych konstrukcji jest dobra, tylko musi być dobrze wykonana. Bolączką gryfów wkręcanych jest często duże kopyto, o którym wspominałem wcześniej.
Dajcie znać jak znajdziecie swoją idealną gitarę, moja się jeszcze nie odnalazła.

O autorze

Komentarze zostały zablokowane