Część I: http://ciszatezgra.pl/artykuly/wybieramy-interfejs-audio-na-co-zwrocic-uwage/
Część II: http://ciszatezgra.pl/artykuly/wybieramy-miedzymordzie-ii/
Lexicon Omega

http://audioselect.co.za/
Strona producenta: http://lexiconpro.com/en/products/omega
Testowano na: Asus X52JE, Windows 8.1 Pro x64
Monstrualny. To chyba pierwszy przymiotnik, który przychodzi na myśl po kontakcie z tym międzymordziem. Jest wielki, brzydki i posiada chyba wszelkie możliwe wejścia i wyjścia. W dodatku port USB nie jest go w stanie zasilić więc trzeba dodatkowo korzystać z zewnętrznego zasilania. Ot – akurat ten interfejs należy do typowo stacjonarnych, z gigantycznymi możliwościami jeżeli chodzi o zestaw wejść i wyjść. Ogólnie, z tego co pamiętam, funkcjonował bez większych problemów w warstwie softowej. Sypał się za to na potęgę w warstwie sprzętowej. Po dłuższej pracy zaczynał trzeszczeć i przerywać, i nie mogłem wykminić o co chodzi. Okazało się, że jedna z końcówek mocy dotykała do taśmy, która łączyła panel frontowy z płytką PCB, taśma się nagrzewała i sprzęt dostawał kociokwiku. Super jakość montażu. Gwoździem do trumny okazał się jednak tak zwany track-bleeding – ścieżka kliku zawsze przebijała na rejestrowane ślady i tam już sobie zostawała na zawsze. Ekstra. O ile pierwszy problem rozwiązałem za pomocą śrubokręta i gumki-recepturki, o tyle do źródeł drugiego nie udało mi się dotrzeć. Rozstaliśmy się po tym odkryciu na zawsze. Być może była to kwestia tej konkretnej sztuki, ale nie polecam kupowania tego interfejsu na rynku wtórnym. Tylko nówka z gwarancją, inaczej możemy srodze się przejechać.
Focusrite Scarlett 2i2

https://www.absolutemusic.co.uk
Strona producenta: http://us.focusrite.com/usb-audio-interfaces/scarlett-2i2
Testowano na: Asus X52JE, Windows 7 Home Premium x64
Całkiem nowożytny interfejs, zaprojektowany jako następca kart z serii Saffire. Miał swoją premierę jakoś pod koniec 2011 roku i pozostaje na rynku od tamtej pory, w praktycznie nie zmienionej postaci. Urządzenie bardzo się lubi z nowożytnymi OS-ami i współgra z nimi bez zająknięcia, co pozwala na wykorzystywanie go jako zewnętrznej karty muzycznej. Żeby nie było za różowo, jeżeli mamy w zwyczaju hibernować komputer, to po przywróceniu sesji dźwięk dobiegający z interfejsu może być przesterowany/zniekształcony. Można to bardzo łatwo naprawić odłączając i podłączając ponownie interfejs – no biggie. Jeżeli chodzi o cechy konstrukcyjne urządzenia, to jest ono w lini prostej spadkobiercą modelu Saffire 6 i różni się od niego tylko zestawem wyjść oraz nieco uboższymi opcjami kontroli. Bebechy to podobnież dokładnie to samo co w starszym modelu, co się chwali bo słynął on z bardzo wysokiej jakości (i nieprzyzwoitej ceny). Jeżeli chodzi o nieco najbardziej namacalne aspekty budowy, to również jest bardzo dobrze. Sprzęt został wyposażony w odporną obudowę ze szczotkowanego aluminium oraz dwa grube panele z twardego, chropowatego plastiku. W przednim panelu zostały osadzone dwa kompozytowe (XLR/jack) gniazda Neutrik z oddzielną regulacją gainu dla każdego wejścia, dwa oddzielne regulatory głośności (jeden dla wyjścia słuchawkowego, drugi dla wyjść liniowych) oraz włącznik zasilania fantom. Dodatkowo, każde z gniazd jest zopatrzone w przełącznik impedancji dzięki czemu może pracować jako wejście instrumentalne bądź liniowe. Tylny panel to, bez niespodzianek, dwa wyjścia liniowe jack, port USB oraz port systemu Kensington Lock, dzięki któremu interfejs można przypiąć na stałe do dowolnego elementu krajobrazu, żeby nam go nikt nie ukradł (interfejsu, nie krajobrazu). Jeżeli chodzi o wyposażenie dodatkowe, to w pakiecie otrzymujemy pro-kabelek USB (jakiś zabawny filtr ma zainstalowany) oraz płytkę z Abletone Live Lite 8 wraz pakietem czterech wtyczek autorstwa Focusrite (ciekawy kompresor; półparametryczny EQ; zajebisty reverb, który pozwala m. in. symulować pomieszczenia i świetnie współpracuje z IR-loaderami oraz bramka szumów z której nigdy nie korzystałem, ale powinna być ok skoro reszta jest bardzo dobra). Do tego, jak głosi nadruk na pudełku interfejs jest Pro Tools 9 ready, czyli, że powinien bezproblemowo współpracować z tym DAW.
Czy to oznacza, że to międzymordzie jest Świętym Graalem w amatorskim home-recordingu? No niestety nie. Pierwsza rewizja tego urządzenia miała spory problem z opornościami wejść i czułością preampów. Gitara na dość słabych singlach potrafiła je bez problemu przesterować, a podpięcie wiosła na aktywnych AHB-1 przesterowywało wejście, nawet przy gainie na wejściu zmniejszonym do minimum. Problem został ponoć zaadresowany w kolejnej rewizji urządzenia, ale też podobno nie został do końca rozwiązany. Tak czy inaczej, ten akurat interfejs mogę polecić – problem z czułością/opornoscią wejść daje się rozwiązać przez budowę prostego tłumika sygnału, a zyskujemy fajne, stabilne i przyjazne w obsłudze urządzenie. Już nie wspomnę nawet o tym, że zwyczajnie ładny jest.
ESI Juli@ PCI

http://www.esi-audio.com/
Strona producenta: http://www.esi-audio.com/products/julia/
Testowano na: stacjonarka Core i3, 6GB RAM, WD Green 5400 RPM, Windows 8.1 Pro x64, Windows 10 Pro x64
Ostatni z moich nabytków, którego zresztą używam do dziś. Jak sama nazwa wskazuje, to urządzenie przyjęło formę karty rozszerzeń i montuje się je wewnątrz obudowy komputera. Zyskujemy dzięki temu szaleńczą wręcz wydajność oraz stabilność. Moje obawy budziło z początku umieszczenie tego, było nie było, zaawansowanego sprzętu w pobliżu wszystkich wentylatorów, zasilaczy, cewek i innych dupereli, które na ogół znajdują się wewnątrz każdego szanującego się peceta i generują różnej maści zakłócenia elektryczne. Karta jednak zdaje się być całkowicie odporna na takie drobiazgi i jest to ogólnie jeden z najmniej podatnych na zakłócenia interfejsów, jakie miałem w ogóle.
Co wobec tego oferuje nam ten sprzęt? Porównując z takim na przykład Lexiconem Omega – niezbyt wiele. Ot, dwa zestawy wejść oraz wyjść liniowych (zestaw jacków pracuje z poziomem sygnału, określanym jako „profesjonalny”, zestaw chinch podaje sygnał o poziomie „konsumenckim”), do tego otrzymujemy wejście optyczne oraz MIDI rozdzielane przy pomocy specjalnego rozgałęziacza, sprzedawanego razem z kartą. Trochę skromnie, ale pamiętajmy, że jest to urządzenie, które ma robić jedną rzecz dobrze, a nie wszystko-w-jednym.
Ponad to, do sprzętu jest, tradycyjnie już, dołączony Cubase LE. Równie tradycyjnie spisują się sterowniki – jest tak samo dobrze jak w przypadku opisywanej wcześniej ESI UGM 96 choć mam nieco większe zastrzeżenia co do stabilności – raz na jakiś czas, po starcie systemu karta zawiesza się – nie odtwarza ani nie nagrywa dźwięku. Jest to ponoć spowodowane brakiem kompatybilności pomiędzy niektórymi chipsetami na płytach głównych a kartą. Jest to jednak bardziej upierdliwe niż przykre i wystarczy zrestartować komputer, aby temu zaradzić. Warto też rozejrzeć się za tą kartą w wersji na złącze PCI-Express – w tej wersji podobno problem nie występuje wcale.
Behringer UCG 102 Guitar Link

http://musicandmore.pl/
Strona producenta: http://www.music-group.com/Categories/Behringer/Computer-Audio/Audio-Interfaces/UCG102/p/P0198
Testowano na: Asus X52JE, Windows 7 Home Premium x64
O jeżuś narnia. W zasadzie na tym powinienem skończyć ten opis, ale wiedziony kronikarskim obowiązkiem opowiem Wam i o tym paskudztwie. Niewątpliwą zaletą tego urządzenia jest jego cena (Nówki jakoś przeciętnie po 160 PLN chodzą, używkę można dostać prawie że za czteropak. Czy coś koło tego.) Poza tym, w zasadzie nie ma do niego sterowników, więc wystarczą generyczne Asio4All, aby sprzęt zaczął działać. Na tym zalety urządzenia kończą się tak nagle, jak się zaczęły – sprzęt jest, mówiąc delikatnie, do dupy. Od badziewnej jakości wykonania (tanie plastiki), poprzez kiepską jakość dźwięku (Poważnie, to jest chyba jedyny interfejs, który gra GORZEJ niż zintegrowane dźwiękówki na płytach głównych.), aż po totalnie zagadkowe zachowania urządzenia podczas pracy. Odnośnie tego ostatniego – sprzęt należy do stabilnych i nie wiesza systemu, ale praca w DAW przy pomocy tej gruszki do USG to jakaś pomyłka. Latencję da się przełknąć – z tego co pamiętam to dało się wykręcić jakieś 8-10 ms więc nie było źle. Ale umieszczenie każdej kolejnej ścieżki w DAW powodowało, że tak zwany „transport” reagował coraz wolniej. Czyli przykładowo – mamy nagraną jedną ścieżkę. Klikamy „Play” w transporcie, żeby ją odtworzyć – luz poszło, zagrała. Dogrywamy następną i zbite poślady – klikamy „Play”, brak reakcji, klikamy drugi, trzeci i szósty raz – no w końcu zatrybiło. Kosmos.
Tak czy inaczej, jeżeli ktoś ma awaryjną sytuację finansową lub po prostu chce tylko sprawdzić czy ten cały home-recording to fajna zabawa, to może tę zabawkę kupić – jakieś podstawowe rzeczy da się na niej ogarnąć. Poza tym – serdecznie odradzam.
I to by było na tyle, jeżeli chodzi o graciarnię, z której korzystałem. Mam nadzieję, że ta krótka lista pozwoli Wam zorientować się co warto mieć, czego warto unikać, może nawet naprowadzi Was na urządzenia, którymi warto się zainteresować.