Cofnijmy się w czasie do przełomu lat 90′ i XXI wieku. Albo jeszcze nie! 7 października tego roku światło dzienne ujrzał kolejny album Comy – 2005 YU55. Natchnęło mnie to do powrotu do przeszłości i przy okazji przemyślałem kilka spraw związanych z muzyką. Tymi przemyśleniami postanowiłem się z Wami podzielić.
Gdy na przełomie XX i XXI wieku na listach przebojów królowało Destny’s Child, Vengaboys, N’sync i Christina Aguilera, tym samym hasła grunge is dead, rock umarł, a metal się zapadł pod ziemię – były bardzo aktualne. Sam byłem wtedy słuchaczem Radia Bzdet. Coś tam się ruszyło gdy uderzyła fala nu-metalu w postaci Papa Roach, Linkin Park, Limp Bizkit, Crazy Town i P.O.D. W Polsce jednak na listach przebojów nic się nie zmieniało.
Mimo wszystko polskie podziemie pękało w szwach. Strefa MP3 na wp.pl była dosłownie zasypywana świeżymi kapelami i numerami. Swego czasu odkryłem tam na przykład Dust Blow, czyli tzw polską Nirvanę:
Kwestią czasu było przebudzenie się rocka w naszym pięknym kraju. Dobra rockowa muzyka coraz częściej pojawiała się na salonach. Oprócz undergroundowego Dust Blow, we Wrocławiu napindalał Ocean:
Ctrl-Alt Del:
CO.IN., Milk, głogowski Pigment i masa innych kapel w całej Polsce reprezentujących naprawdę zajebisty poziom grania.
Jednak dopiero w 2004 roku, gdy Coma wydała swój długogrający album nagrany w sali prób, coś się ruszyło. Pisząc ten artykuł uświadomiłem sobie, że mógł pojawić się też jeszcze jeden czynnik – w 2003 roku polsatowskiego Idola wygrał Krzysiek Zalewski, gitarzysta heavy metalowy dzielnie odśpiewujący arie Bruce’a Dickinsona w telewizyjnej papce.
Tak to się chyba właśnie zaczęło. Coma koncertowała po całej Polsce, a kluby i knajpy pękały w szwach. Miałem przyjemność saportować tychże panów w 2004 roku właśnie i pamiętam to szaleństwo. Mimo kilkugodzinnego spóźnienia (a to przecież nie AAL) cała knajpa czekała na gwiazdy wieczoru. Po całym tym zamieszaniu Lipali obudziło się z letargu, baaa, nawet Illusion powstało z grobu… A nawet IRA!!!
Na fali rozchodzącego się po kraju rocka wypłynęły kolejne kapele, Milczenie Owiec, Ptaky, Kangaroz i jeden z moich ulubionych zespołów – TLEN, który niestety nie doczekał dzisiejszych, tak dobrych dla rocka czasów.
Czy gdyby nie sukces Comy, Lux Torpeda osiągnęłaby taki sukces wśród młodego pokolenia? Czy słuchalibyśmy dzisiaj audycji autorskiej Marka Piekarczyka w RMFie? Może tak, a może nie.
Przygotowałem dla Was playliste z polskimi hiciorami z tamtych lat:
A co z nową płytą Comy? Jestem po pierwszym przesłuchaniu i chyba kolejnych niestety nie będzie.
*Artykuł może być trochę wypaczony i na pewno pominąłem wiele wspaniałych zespołów z tamtych lat, ale to było dawno, dawno temu, większości kapel niestety nie pamiętam, ale wszystkim należy się szacunek za wkład w polskiego rocka.