Idealne napięcie, zaawansowana technologia, made in USA i super kostki w zestawie – podobno to wszystko ma zapewnić nowa marka strun powoli wkraczająca na rynek.
StringDrop – bo tak mają się nowe struny nazywać – o co właściwie z nimi chodzi? Kojarzycie portal Wired Guitarist? Nie? A facebookowy profil Guitar Porn? Nieistotne – w każdym razie wszystko zaczęło się właśnie od zwykłej strony z obrazkami ładnych gitar na portalu Zuckerberga. Krótko: po latach GP zmienia się w WG, a po czasie rośnie w siłę i ostatnio próbuje swoich sił na rynku strun. Kropka.
Temat powinni bardziej kojarzyć gitarzyści, którzy lubują się w gatunkach oznaczonych jako „modern” i swoje instrumenty stroją nisko. Właśnie do nich kierowany jest produkt pod nazwą StringDrop. Cała filozofia stojąca za tym pomysłem to odpowiednie napięcie strun. Z założenia ma ono rosnąć w równym stopniu od wiolinów do strun basowych – ma to działać podobnie jak stosowanie w instrumentach multiskali.
Dzięki użyciu odpowiednich grubości i „zaawansowanych technologii” mamy podobno otrzymać komplety strun, które będą lepiej i stabilniej stroić w niższych rejestrach. Ponadto struny mają być produkowane w USA, zamówimy je prosto od producenta, a do więcej niż 2 setów dostaniemy wypasione, ręcznie robione kostki, które również wpływają pozytywnie na brzmienie i komfort gry. No ja tam nie wiem – możliwe, że tak właśnie jest.
Jakie grubości mamy do wyboru? Ano żadne. WG nie podaje grubości, a jedynie konkretne sety – Regular 6, Heavy 6, Regular 7 i Heavy 7. Pomimo nazwy StringDrop do dropów za bardzo nie pasuje żaden z nich, no chyba, że lubimy lekko miękką, najgrubszą strunę. Nie zejdziemy też poniżej drop G – przynajmniej tak pisze sam producent.
Za komplet zapłacimy 10$ przy jednorazowym zamówieniu. Dostawa do naszego kraju to podobno 5$ i ma to zająć nie więcej niż 20 dni. Oczywiście WG przewiduje zniżki przy większych, regularnych zamówieniach.
Zainteresowani? Jak Wam się podoba taki pomysł?
źródło: wiredguitarist.com