Peavey 5150. Któż nie zna tego legendarnego już wzmacniacza, który powstał dla Eddiego Van Halena. Jego konstruktorem (jak również Peaveya Triple XXX i JSX) był James Brown, który w końcu opuścił szeregi Peaveya, wstąpił na nieb.. do Kustoma, a następnie pożegnał się z nim i rozpoczął własną działalność – Amptweaker. Niedawno znamienite efekty tejże firmy dotarły do Polski i można je kupić przez oficjalną stronę dystrybutora, a pewnie niedługo również w sklepach muzycznych.
Bohaterem dzisiejszego testu będzie przedstawiciel kilkuosobowej już rodziny – Fat Rock. Idąc za opisem dystrybutora:
Wygląd
Zgodnie z założeniami firmy, efekty są tworzone dla ludzi i przez ludzi. Czyli pojawiają się w nich ulepszenia i pomysły, które zaproponowali użytkownicy efektów. Pierwszym z nich jest Side Trak, czyli pętla, która włącza się, gdy nie korzystamy z drajwa. Rozwiązanie to znane z wzmacniaczy lampowych, dla których możemy ustawić pętlę aktywną np tylko dla jednego kanału. Tutaj wpinamy np chorus i kompresor, który będzie nam zawsze grał na czystym kanale wzmacniacza po wyłączeniu Fat Rocka. O włączeniu drajawa informuje nas czerowna dioda, o wyłączeniu i działaniu Side Trak zielona. Możemy też skorzystać z innej opcji, mianowicie użyć Side Track jako rozdzielenie sygnału na dwa wzmacniacze. Krótko mówiąc, mamy opcję stereo.
Kolejny ficzer ułatwiający życie, przełącznik ten odłącza nam zasilanie z baterii.
PlexEQ – włączony podbija środek i dodaje nowoczesności, wyłączony daje poczuć klimat vintage’owych dźwięków.
NG – włącza bramkę szumów i dopasowuje treshold automatycznie wraz ze wzrostem gainu.
Boost – jak sama nazwa wskazuje, podbija nasz drajw do cięższych klimatów.
Co ode mnie. Totalnie nie moje brzmienie. Zdecydowanie brakuje mi trójzakresowego EQ, żeby sobie podokręcać trochę środka. Ale same możliwości efektu są miażdżące, gainu mamy co nie miara, od lekkiego przesteru do totalnego szatana. PlexEq daje nam opcję „radiowych” brzmień i przeniesienia się w czasy blusea i hard rocka. Wyznawców Lucyfera zadowoli Boost, który naprawdę dodaje sporo ognia do brzmienia. Przesłuchując sieciowe próbki, do mojej ręki zdecydowanie siadłby bardziej TightMetal oferujący inny, masywniejszy i tłustszy typ brzmienia.
Finallo
Dla fanów klasycznego rock, ale również trochę mocniejszego, vintage’owych sound’ów (bez konieczności zakupu Marshalla za tysiące złotych) FatRock to doskonała propozycja do osiągnięcia swojego brzmienia w na każdym sprzęcie. Szeroki wachlarz możliwości zmiany charakteru (boost, plex, tight) do tego masa ficzerów stawia ten efekt wyżej niż podobnie cenowo wyroby marki choćby Fulltone (tak, piję tutaj do klasycznego OCD, który kosztuje miliony i robi to samo co masa innych drajwów). I jaki jest wniosek? Musze dorwać TightMetal!