Podróż do przeszłości. Przełom roku 2002 i 2003. Na zagranicznych listach przebojów królowała już trzecia płyta Muse – Absolution, ale jako burak z wypizdowa mniejszego dotarłem dopiero do ich debiutu – Showbiz. Kawałek „Escape” do dziś siedzi mi w głowie i nie chce wyjść, zaraz obok „Aenimy” Toola i „All I Need” – Radiohead. Ale dziś nie o muzyce. Matt Bellamy to człowiek orkiestra, gra na wszystkim, śpiewa, a z gitarą robi rzeczy niesamowite. A u mnie na testach sygnowany model jego gitary od Corta. Kto nie śledzi nowości ze świata gitary może być zszokowany. Zapraszam do lektury, gdzie wszystko wyjaśnię.

W styczniu roku pańskiego 2015, Cort oficjalnie zaprezentował sygnaturę gitarzysty Muse dostępną dla prostego człowieka. Do tej pory pan Bellamy grał (i wciąż gra) na gitarach angielskiej pracowni lutniczej Manson Guitars. Panowie z Corta, pan Manson i pan Bellamy dogadali się jednak i wspólnie stwierdzili, że tylu adeptów gitary chciałoby brzmieć jak Bellamy, a ich na to nie stać, że trzeba coś z tym zrobić. I tak własnie powstała sygnatura od Corta, sygnowana nazwiskiem Bellamy’ego, ze znaczkiem Manson.

Tyle historii. Gitara właśnie dotarła do Polski, dosłownie kilka sztuk i mam to szczęście, że jedna trafiła do mnie na szybki test. Jako, że ostatnio pałam ogromną miłością do Telecasterów i ich wielorybich kształtów – cieszę się jak dziecko. Czas więc na szczegóły.

Specyfikacja:

cort_b2

Korpus: lipa
Gryf: klon
Podstrunnica: palisander
Konstrukcja: bolt-on
Most: TOM + stopbar
Elektronika: przełącznik trójpozycyjny, volume, tone, killswitch
Przetworniki: Manson HB&SC
Skala: 25,5″
Wykończenie korpusu: czarny mat
Wykończenie gryfu: naturalne, lakier
Klucze: blokowane Cort

 

Z czym to się je?

Kształt gitary to w zasadzie identyczna kopia oryginału, który prezentuje się tak:

Ewentualnie tak:

Zasadnicza różnica to mostek, przetworniki (pod gryfem Fernandes Sustainer) oraz Korg Kaoss Pad. Kształt gitary określiłbym jako sportowy, nowoczesny telecaster. Zaostrzony dolny róg i ścięcie pod przedramię rodem z Ibanezów robi swoje.

Przechodząc do technikaliów – gitara jest bardzo prosta, ale łączy w sobie cechy dwóch najpopularniejszych singlecut’ów. Przyglądając się uważnie zauważymy tu klasyczne kształty Les Paula i pomysły zaczerpnięte z Telecastera. Stały most tune-o-matic z zaczepem plus humbucker pod mostkiem to typowo gibsonowskie rozwiązanie, podobnien jak ostry dolny róg. Singiel pod gryfem, klonowy gryf i skala 25.5 to z kolei typowy Fender. Ale go nie wszystko. Dość cienki, profilowany zarówno pod przedramię jak i z tyłu korpus, do tego killswitch to już z kolei nowoczesne rozwiązania. Oprócz tego w gitarze znajdziemy blokowane klucze, które podobnie jak reszta osprzętu działają bardzo dobrze. Babole których się dopatrzyłem – łączenie lakieru główki z podstrunnicą jest zrobione niezbyt dokładnie. Z tyłu korpusu znalazłem pod lakierem bańkę powietrza. I w sumie tyle.

>>Ciekawostka
W gitarze siedzi most TOM na cienkich trzpieniach, czyli dokładnie taki jak w produktach Gibsona.

Kałabanga, czyli chłyt i łap!

Gitara jest bardzo dobrze wyważona i doskonale układa się do gry w pozycji siedzącej. Przyjemny w dotyku matowy korpus nie zmienia tego odczucia. Z kolei psuje to wrażenie lakierowany gryf, który wg mnie mógłby być wykończony w oleju, co zdecydowanie poprawiłoby komfort. Profil gryfu jest całkiem przyjemny, ni to za gruby, ni to za chudy. Lekko zaokrąglony, ale nieprzesadzony w stronę bejsbola. Wymiataczom utrudni życie cutaway, który zdecydowanie nie jest stworzony do korzystania z niego i cięcia solówek powyżej 18 progu. Na plus z kolei ścięcie pod przedramię rodem z Ibanezów RG, nic nie kłuje i nie przeszkadza. Potencjometr głośności na który zawsze zwracam uwagę, jest położony dość blisko strun, na szczęście umiejscowiony został tak, że nie udaje się w niego trafić podczas grania. Dyskretny montaż czarnego killswitcha w miejscu przełącznika w LP miło dopełnia image instrumentu i daje ciekawe możliwości gitarzyście.

De Sałnd

W moim odczuciu gitara stworzona jest do… Ciężkiego grania. Lejący się, tłusty sound jaki udało mi się ukręcić na Marshallu urzekł mnie swoją mocą. Podobnie singiel na przesterze dzwonił niczym najlepsze dzwonki w saniach Mikołaja. Z kolei brzmienie kanału czystego z tym instrumencie nie powaliło mnie, ot poprawne i tyle, bez wychyłu w żadną stronę. Najlepiej sami posłuchajcie:

Czy to kwestia przetworników Mansona, czy może drewna – nie wiem, ale napierdziela aż miło.

Fajnal

W czasach gdy na rynku amatorskich gitar króluje chińszczyzna z pod znaku Jacksona, Ibaneza czy innego Fendera, Cort wychodzi na przeciw trendom i wypuszcza gitarę, która w okolicach 2500 zł stanowi sporą konkurencję dla powyższych marek. Szczególnie, że łączy w sobie dwie klasyczne konstrukcje z dodatkiem nowoczesności, co może zachęcić zarówno konserwatywnych grajków jak i tych z młodszego pokolenia. Czasami nie warto poddać się stereotypom z czasów Corta X2 i rzucić okiem na coś innego niż zwykle.

7.4 SPOKO OPCJA
  • Wygląd 7
  • Jakość 7
  • Grywalność 9
  • Brzmienie 7
  • Cena 7
  • Oceny użytkowników (8 Głosów) 6.4

O autorze