Od jakiegoś czasu gitary z większą ilością strun oraz wydłużoną skalą przeszły przez rynek niczym burza i cały czas są dość mocną propozycją dla gitarzystów zmęczonych Fenderami i Gibsonami. Niebagatelny wpływ miała również popularyzacja takich gatunków jak djent czy inne progresywne gitarowo-dżezowe grania. No bo jak to tak – iść w nurcie alternatywnym grając na milionowym z kolei Fenderze w sunburście? No nie da się – potrzebujemy alternatywy.
PS. Da się, a nawet czasami lepiej niż może się nam wydawać ze względu na charakterystykę brzmienia.
Wracając do tematu: mamy tutaj dość świeże modele Ibanezów 7-strunowych, które wpisują się w ten jakże prestiżowy nurt djentu. Recenzja będzie dość krótka i treściwa. Całość była testowana na wzmacniaczu Peavey Valveking 50. Na początku w moje łapy trafił model RGDIX7 MPB SSB. Sprzęt wykonany naprawdę bardzo dobrze. Top robi wrażenie jakiejś szalonej gitary z custom shopu – bardzo dobrze, bo nie każdego stać na jednorazowy wyskok w okolicach 8 patoli. Wracając do wykonania: sprawdziłem każdy możliwy newralgiczny punkt – nie ma lipy (jest jesion).
No to stroimy, podłączamy i… coś nie tak. Kręcę gałami dobre dwie minuty i siedzi – JEST BŹDZIĄG*. Brzmienie raczej dość jasne i suche, ale to chyba o to w tym chodzi. Niestety nie jest to gitara typu: podłączam i gram – potrzeba trochę gałkologii. Z ciekawości jeszcze zajrzałem na kraj pochodzenia – Indonezja (nie ma problemu, wykonanie jest ok). Dalej metka z ceną i prawie 4 tysiące na liczniku. Za dużo o minimum 500 zł. Reasumując jest to bardzo ładne i specyficzne wiosło. Wygodne i w sprawnych rękach będzie z niego pożytek. Minusy? CENA.
*bździąg: w sztuce djentu pożądany element brzmienia, który potrafi doprowadzić fana niskich strojeń do stanu spełnienia.
-
WYGLĄD
-
JAKOŚĆ
-
GRYWALNOŚĆ
-
BRZMIENIE
-
CENA