Konstrukcja: bolt-on
Korpus: mahoń
Szyjka: mahoń
Podstrunnica: heban
Radius: 12″-16″
Most: TOM w/ STB
Elektronika: EMG81, 1V
i… Tyle?
Obraz
Tak samo jak w przypadku Vipera, Jackson COW6 to afirmacja minimalizmu. Czarny, lakierowany na połysk, wypukły korpus Dinky, znana i lubiana wariacja superstrata. Trochę grubszy i cięższy od SLSMG, ale wciąż mieszczący się w granicach przyzwoitości. Frezy z przodu i z tyłu korpusu uwidaczniają agresywny charakter gitary. Hebanowa podstrunnica „zachodzi” na korpus co pozwoliło na nabicie 24 progów. Nie znajdziemy na niej żadnych markerów (!!!), jedynie kropki patrząc od góry. Na koniec klasyczna, hokejowa Jacksonowska główka w rewersie, z dwoma autografami Wolbersa, jeden na pokrywce pręta, drugi z tyłu główki. Powinienem wspomnieć też o moście, ale o czym tu mówić, TOM to TOM, klasyka.
Dotyk
Wykonanie gitary stoi na wysokim poziomie, tak samo jak w przypadku SLSMG. Lakier położony jest starannie, progi idealnie nabite na podstrunnice, cavity opatulone grafitem i jak zwykle podpięte do masy układu (całkowicie niepotrzebnie – aktywny przetwornik). Ułatwi nam to jednak wymianę na coś pasywnego. Według mnie profil gryfu jest identyczny jak w przypadku SLSMG* na pasywnych EMG.
Mówiąc krótko, bardzo wygodny. Dostęp do najwyższych pozycji również nie sprawia problemów. Wszystkie regulacje w gitarze dokonuje się bezproblemowo, a elektronika działa bez zarzutu. Po raz kolejny zaskoczyły mnie klucze stosowane w japończykach, gitara przejechała kawał drogi i była minimalnie rozstrojona, do tego na naprawdę starych strunach. In plus.
-
WYGLĄD
-
JAKOŚĆ
-
BRZMIENIE
-
GRYWALNOŚĆ
-
CENA