Jeszcze kilka lat temu, gdy słyszałem, że ktoś nie ma dostępu do komputera w każdej chwili i nie może używać interfejsu audio do grania – nie mogłem uwierzyć. W momencie, gdy pojawiło się małe stworzonko w postaci mojego syna, które zajmuje mi 90 procent wolnego czasu – uwierzyłem. W poszukiwaniu mobilnych rozwiązań, swój wzrok skierowałem najpierw w kierunku iRig 2, który jednak nie chciał współpracować z moim smartphonem, a następnie została już tylko jedna opcja: Line 6 POD.
Line 6 Pocket POD to urządzenie, które na rynku jest obecne od ładnych kilku lat. Bazuje jeszcze na „starych” symulacjach z PODa 2.0, a nawet nie zdziwiłbym się, gdyby to były banki z któregoś modelu Spider’a.
Specyfikacja:

– cztery dwufunkcyjne potencjometry,
– dwa dwufunkcyjne przyciski save/alt, tap tempo/tuner,
– joystick zmiany presetów,
– wyświetlacz LCD,
– wejścia: guitar in, CD/MP3 in,
– wyjścia: amp out, direct out\phones
– zasilanie: 9V DC, 4xAAA
– wejścia: guitar in, CD/MP3 in,
– wyjścia: amp out, direct out\phones
– zasilanie: 9V DC, 4xAAA
Uroda
Kształt efektu to pomniejszona, klasyczna „nerka” od Line 6. Z przodu znajdziemy cztery potencjometry, dwa przyciski i joystick do zmiany presetów. Zaglądając na ty
ł urządzenia znajdziemy wszystkie wejścia i wyjścia opisane powyżej. Nie znajdziemy za to włącznika, POD włącza się poprzez podłączenia wtyku do gniazda wejściowego. Na spodzie znajdziemy gniazdo na baterie oraz zaczep, który ma chyba służyć do zaczepienia na pasku, ale w praktyce to chyba awykonalne. Co do samego wykonania, miałem trochę PODów różnorakich i wszystkie były bardzo dobrze zrobione, nawet używane i najtańsze. W tym wypadku całość wydaje się lekko rozklekotana. Klapka od baterii jest luźna, a całość sprawia wrażenia typowej chińszczyzny.

Charakter
Obsługa urządzenia jest banalna, Posiada predefiniowane presety, które możemy delikatnie pozmieniać dość kiepsko działającą korekcją. Do tego dochodzi nam zestaw podstawowych efektów, pogłos, delay i kilka modulacji. Mam też tuner, dzięki któremu nie musimy wpinać dodatkowego urządzenia. Żeby dostać się do drugiej opcji każdego przycisku, musimy przytrzymać „SAVE”. Jeśli chodzi o brzmienie – jak pisałem, to nie jest najwyższa półka symulacji Line 6, a raczej najniższa. Ciężko ustawić naprawdę solidne brzmienie, bez nieznośnego fizzu czy dudniących basów. Gdy już nam się uda, okazuje się, że brakuje nam punchu i znowu dodajemy basu. Koło się zamyka. Przygotowałem dla Was jako taką próbkę całości, kilka predefiniowanych presetów, efekty, moje próby ustawienia brzmienia:
Finał
Jeżeli traktować Pocket PODa jako narzędzie do grania na żywo, nagrywania, czy innego profesjonalnego użytku – zdecydowanie bym go odradził. Niepraktyczna zmiana presetów i equalizera, ograniczona możliwość definiowania brzmień, kiepskie symulacje. Jeżeli jednak spojrzymy na to urządzenie jako przenośny zestaw do ćwiczeń, to chyba ciężko znaleźć coś lepszego. Zasilanie zarówno na baterię jak i zasilacz. Wejście na dodatkowy sprzęt. Minimalne rozmiary. Wbudowany tuner, a nawet tap tempo! Jedyna rzecz, jakiej mi brakuje w owym sprzęcie to metronom. Najprostszy, najzwyklejszy. Bez bitów, bez metrum. Po prostu tempo i uderzenie. Obyło by się wtedy bez podpinania dodatkowych urządzeń. Tylko gitara, POD, słuchawki i godziny ćwiczeń.