Taurus Amp czyli filia Box Electronics, firmy, której początek istnienia na rodzimym rynku muzycznym datuje się na 1983. Nie będę się wdawał w szczegóły, bo każdy może sobie poczytać o tym na ich stronie internetowej: http://www.box.com.pl. Przejdę od razu do rzeczy, a mianowicie do nowej linii efektów promowanych przez Taurusa. Reklama idzie całkiem dobrze, w prasie branżowej pięknie przedstawia kompresor pan Pilichowski, a oprócz tego kostki dostały wyróżnienie od Bass Gear Magazine i wywołały spore poruszenie na targach Musikmesse 2009. Czy słusznie? Zaraz się przekonamy.
Bohaterem niniejszego testu będzie Taurus Vechoor Multi Chorus, jeden z czterech braci: Abigar – Multi Drive, Tux – Compressor/Limiter, Vechoor – Multi Chorus, Zebu – Reverb/Delay.
Otwieramy…
Już samo opakowanie wydaje się luksusowe, kartonik zapakowany w kredowy papier z logiem Taurus i 4 braćmi na spodzie. Pozbywamy się pierwszej „obudowy”, otwieramy kartonik i… SZOK. Naprawdę szok. Zasilacz w zestawie (renomowanej firmy Tatarek), gumowe podkładki do przyklejenia, 4 paski velcro do umocowania efektu w pedalboardzie, przejściówka stereo i… szmatka? Po co szmatka? Wyciągam kostkę z folii bąbelkowej i już wiem po co szmatka, efekt jest wykonany z chromowanej blachy, na której z łatwością dostrzeżemy swoje odbicie i po jakimś czasie użytkowania nasze tłuste paluchy. Nie muszę chyba zapewniać o solidności, bo wszystko widać na załączonych obrazkach.
Świecące cudeńko!
Nie powiem, rzadko kiedy spotykam się z tak luksusową obudową, tym bardziej w polskich produkcjach. Efekt jest dość spory i waży około 650g. Jak już wspominałem, jest chromowany, przedni panel jest pochylony, zaraz na brzegu znajduje się wandaloodporny switch 3PDT, po drugiej stronie 4 potencjometry, przełącznik 3 trybów i dioda. Na tyle efektu znajdują się dwa gniazda – input i output oraz wejście zasilania (12V DC). Trochę o minusach. Gniazdo zasilania jest dość nieszczęśliwe i wtyczka trzyma się dość lekko, przy pedalboardzie to nie kłopot, ale jeżeli ktoś będzie miał zamiar często wpinać i wypinać zasilacz, gniazdo szybko się rozbuja. Druga sprawa, usytuowanie wtyków, od lewej: input, output, DC, w odległości 1 cm. Wydaje mi się to dość niewygodne, obudowa jest spora i można spokojnie było umieścić wtyki na brzegach, a jeżeli ktoś używa wtyków kątowych, a w dodatku jest praworęczny, to w ogóle słabo.
Opis ze strony producenta:
· A-NORMAL-B – przełącznik trybu pracy Flange ModernA | Chorus | Flange ModernB;
· DEPTH – regulacja poziomu głębokości modulacji;
· SPEED – regulacja szybkości modulacji;
· DETUNE – regulacja odstrojenia;
· ENHANCER – regulacja poziomu rozszerzonej polifonii w zakresie niskich rejestrów.
Odpalamy!
Jako że efekt jest przeznaczony do gitar basowych, podpiąłem do niego baryton. Zastosowałem się do propozycji producenta i ustawiłem standardowe brzmienie chorusa, 3 gałki na 12 i enhancer na 0. Podpinamy zasilanko, czerwona diodka już się świeci i informuje że mamy prąd. Super! Krótki rzut uchem czy bypaas działa, no i działa. Odpalam kosteczkę i nad switchem zapala się para niebieskich byczych oczu! Mocny bajer. Pierwsze co mi się rzuciło w uszy to brak szumów. Naprawdę duży plus. Czas się wziąć za brzmienie. Na najprotszym ustawieniu efekt gra bardzo poprawnie, chorus jest ciepły i fala bardzo fajnie „płynie”. Flażolety świetnie wybrzmiewają i już wiedziałem że mi się podoba . Jednak główna zabawa dopiero przede mną, mianowicie oprócz sygnału gitary i odstrojonego chorusa można dodac do brzmienia 3 element regulowany potencjometrem Enhancer. Rozszerza on polifonię w niskich rejestrach, czyli po polsku dodaje 3 niski głos. No tego jeszcze nie było! Po skręceniu Detune na 0 i odkręceniu Enhancera na godzinę 12 usłyszałem jeszcze głębszy, delikatnie bujający trzygłosowy chorus. Zakochałem się . Zabaw ciąg dalszy, od Lady Pank po kosmiczne fazy Pink Floyd, wszystko gada wyśmienicie. Po przełączaniu w tryb Flanger A, brzmienie staje się agresywniejsze, mocniej słychać falowanie dźwięku i odstrojenie. W trybie Flanger B jest podobnie, z tym że jeszcze ostrzej. Jak wiemy bariera między chorusem i flangerem jest dość cienka i łatwo można ją przekroczyć. Na koniec o opcji stereo. Rozwiązana jest niestety słabo. W zestawie dostajemy przejściówkę jack z wyjściem na 2 wtyki i w ten sposób tworzymy stereo. Nie bardzo jestem w stanie pojąć to rozwiązanie, widocznie ktoś na nie wpadł już po zatwierdzeniu produkcji.
Fine
Ostatnimi czasy przeszły przez moje ręce 3 chorusy basowe, Boss CEB-3, EBS UniChorus i Taurus Vechoor. Jedyne co mi się ciśnie na usta to to, że Taurus miażdży dwa pozostałe z kretesem. Głębia chorusa, nawet na małym domowym piecyku jest przekosmiczna! Nowy Boss kosztuje około 500 zł, EBS i Taurus po 750 zł. Myślę że wybór jest jasny, mimo tych kilku minusów, związanych właściwie tylko z gniazdami, polecam tą kostkę nie tylko basistom, ale wszystkim tym, którzy lubią odjechane brzmienie chorusa!